poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 4


 Rozdział dla najwspanialszej ,,internetowej przyjaciółki"na calutkim świecie <3

Kiedy otwieram drzwi od domu, nieoczekiwanie zapala się światło które mnie wręcz oślepia przez co chwieje się na nogach.
Bycie pijaną to zdecydowanie nie moja mocna strona.
-A kogo my tutaj mamy? Nie sądziłem,że wrócisz dopiero teraz a w dodatku kompletnie zalana.-Mówi podniesionym głosem Daniel.
-Oj wyluzuj braciszku trzeba czasami się porządnie zabawić.-Mamrocze.
-Ta..Dobra idź się połóż spać. Jak wstaniesz to będziesz żałowała tego twojego rozluźnienia. Dobranoc.-Mówi i znika za drzwiami swojego pokoju.
Na nogach jak z waty kieruje się do łazienki. Tam szybko biorę gorący prysznic zmywam cały makijaż i ubieram się w piżamę.
Kiedy wychodzę z pomieszczenia dopiero zdaje sobie sprawę jaka jestem w tej chwili padnięta.
O niczym innym nie marze jak zamknąć oczy i spać.
Kiedy wchodzę do swojego pokoju od razu rzucam się na moje mięciutkie łóżko i odpływam w krainę morfeusza.
Nagle budzi mnie przeraźliwe pikanie.
Szybko otwieram oczy,ale od razu tego żałuję ponieważ głowa mi pęka.
Co za ból.
No i się doigrała.
Mam zdecydowanie za słabą głowę na tyle alkoholu.
Ruchem ręki zrzucam budzik na ziemie tak,że wypada z niego bateria i przestaje dzwonić.
Uff...co za ulga.
Leże jeszcze dobre pół godziny po czym cudem udaje mi się wstać z łóżka.
Idę się ubrać w jakieś ciuchy a cholerny ból głowy cały czas nie daje mi spokoju.
Kiedy wchodzę do kuchni na stoliku leży kartka zaadresowana do mnie.
                           Pewnie Ci głowa pęka więc naszykowałem tabletki. Jedna wystarczy. Mam               nadzieje,że będzie dobrze.
 Kocham Daniel.
Nie no jednak mam dość kochanego tego brata.
Szybko sięgam po pudełko z lekami leżące obok kartki. Połykam szybko tabletkę po czym siadam na taborecie głowę  opieram  o stół i czekam,aż ten cholerny ból przejdzie chociaż trochę.
Po dziesięciu minutach jest już o wiele lepiej, więc postanawiam sobie zrobić śniadanie bo,aż mi w brzuchu burczy. Robię jajecznice na bekonie. Mm pycha.
Kiedy kończę posiłek robię sobie mocną kawę i idę trochę pooglądać telewizję. Zasiadam na wygodnej kanapie i uruchamiam sprzęt. Przerzucam z kanału na kanał, jednak nie ma nic ciekawego. Postanawiam zostawić na kanale muzycznym. Jem śniadanie po czym idę na gore dopijając kawę. Wchodzę ponownie do pokoju, gdzie ubieram się i maluje. Ubrana w niebieskie jeansy i czarny t-shirt oraz tego samego koloru vansy, wychodzę z domu.niestety dziś muszę iść do tej cholernej pracy. Co za ironia losu. Czekam chwile na przystanku, który znajduje się nieopodal mieszkania. Wsiadam do czerwonego autobusu, gdzie jest mnóstwo ludzi, pewnie tak jak ja, jadących do pracy. Po 15 minutach wysiadam przed barem, w którym aktualnie pracuję od sześciu miesięcy. Wchodzę do środka i kieruje się do przebieralni, gdzie na ławce siedzi Megan. Zdziwiłam się, dlaczego miałaby tu być i to w dodatku ubrana w strój kelnerki, ponieważ miała wyjechać na studia.
ubolewałyśmy nad tym, że musi wyjechać, ale w końcu się z typ pogodziłyśmy
-Hej - Mówię niepewnie i otwieram swoją szafkę.
-Cześć - Mówi dziwnie cicho, a ja zastanawiam się, o to tutaj chodzi.
-Pewnie myślisz, skąd się tutaj wzięłam? - Zadaje pytanie, żywcem wyjęte z moich ust.
-Tak troszeczkę, bo wiesz.. jest niedziela, więc powinnaś być w drodze do Nowego Jorku. - Mówię i przebieram się w czarną sukienkę do kolan, po czym robię wysokiego kucyka.
-Nie jadę w tym roku na studia - Mówi, widać, że ją to boli. Trochę mi jej żal, bo wiem jak na to ciężko pracowała. Ale przecież nadal nie wiem o co chodzi.
-Ale jak to? Dlaczego? - Pytam patrząc na nią zdezorientowana.
-Moja mama ma raka, ja musiałam zostać. Muszę pracować.. - Mówi, pojedyncza łza wydobyła się jej z oka. Teraz to jest mi jej ogromnie żal. Nie mogę w to uwierzyć.
-Tak mi przykro Meg.. - Tylko tylko udaje mi się powiedzieć, chwile później przyciągam ją do siebie. Stoimy przytulone chyba przez 10 minut, aż Megan przestaje płakać.
-Pomogę Ci, będę oddawać Ci połowę swojej pensji. - Oświadczam stanowczo. No bo przecież jej się bardziej przydadzą, a ja mam na tę chwilę wystarczająco. Nie mam żadnych długów, które musiałabym spłacać, a Daniel ma bardzo dobrą pracę, więc nic nie stoi mi na drodze by jej pomóc. Poza tym wiem, jak to jest stracić rodziców,
-Niee Amelia. Nie możesz tego zrobić - Kręci przecząco głową.
-Mogę, to moje pieniądze, i chce je przekazać Tobie. A teraz nie dyskutuj, tylko chodź pracować - Uśmiecham się szeroko i ciągnę ją za rękę do lady. 
Od razu zabieramy się do obsługiwania klientów, jesteśmy we dwie więc szybko nam idzie. Z jednej strony cieszę się, że Meg zostaje, bo nie wiadomo z kim przyszłoby mi pracować.
Po pięciu godzinach wychodzimy z baru i kierujemy się do kawiarni na rogu. Oczywiście ja stawiam, bo Megan musi teraz sumiennie oszczędzać. Ale nie przeszkadza mi to, rozumiem ją. Wiem, że każdy może mieć problemy i to wcale nie zależy od tej osoby.
Zamawiamy nasze ulubione ciastka i kawę, po czym siadamy przy malutkim stoliku przy oknie.
Siedzimy w tej głuchej ciszy i żadna z nas się nie odzywa.
niestety po dwóch minutach nie wytrzymuję i mówię:
-Kochanie proszę nie zamartwiaj się już. pomogę Ci i zobaczysz będzie lepiej. Teraz trzeba mieć dużo nadziei, że twoja mama wyzdrowieje, a łzy i martwienie nic nie pomogą. widocznie tak miało być , a co się stało to się nie odstanie.-Kończąc przytulam ją z całej siły.
-Masz racje. A teraz już o tym nie gadajmy. Lepiej opowiedz co się wczoraj zdarzyło jak Peter odstawił mnie do domu.-Mówi i na jej usta wdziera się cwany uśmieszek.
-Nic takiego, tylko mnie odstawił do domu i tyle. Gorzej było już w domu, bo Daniel m i zrobił awanturę. Na szczęście nie gniewał się długo.
-Ty to masz super tego swojego brata-Oświadcza.
-No nie mogę zaprzeczyć, jest kochany, ale uwierz czasami mam ochotę go zatłuc-Oznajmiam i się zaczynamy śmiać.
Kiedy spoglądam przez okno albo mam zwidy, albo widzę mojego chłopaka idącego na przeciwległej ulicy. To dziwne bo miał pomagać swojej mamie tak jak wczoraj.
Ale zanim cokolwiek robię chłopak znika z pola widzenia.
-Amelia?Słyszałaś mnie-Zamyśleń wyrywa mnie głos Megan.
-Nie. Przeprasza zamyśliłam się po prostu .-Odpowiadam nieśmiało..
Megan coś jeszcze mówi, ale znowu jej nie za specjalnie słucham ponieważ moją uwagę przykuwa ta dziewczyna i chłopak z parku a potem z imprezy.
Czy to kolejny zbieg okoliczności, że widzę tą dziewczynę blisko mojego chłopaka?
No może i jest z tym swoim kolesiem, ale nie wiadomo co się stało.
-Dobra. tak to my się bawić nie będziemy. gadaj co jest grane?Od jakiś dziesięciu minut w ogóle mnie nie słuchasz.
-No widzisz bo w piątek na naszym standardowym spacerze z Peterem mijaliśmy jakąś parę. Dziewczyna jakoś ponętnie na niego spojrzała, a potem on się na nią gapił. Potem na imprezie znowu ich zobaczyłam, a teraz właśnie widziałam jak ktoś podobny do Petera idzie wzdłuż ulicy a niedługo po nim znowu ta para.
Coś serio tu jest nie tak jak powinno.-Mówię na wydechu.
-Nie możesz wydawać wyroku jak nie masz dowodów. Może to wszystko to tylko nieporozumienie i zbieg okoliczności.
- Ale Peter mnie chyba okłamał bo powiedział, że ma dziś spędzić dzień u matki a tym czasem widzę go na ulicy jak idzie dokładnie w innym kierunku.
-Spokojnie, jeszcze nie wiesz czy to na pewno jest on więc wyluzuj. Dopijmy kawę i pójdziemy do domu jego matki i się przekonamy.-Oświadcza a ja już bym chciała być w tym, domu.
Kiedy wychodzimy z kawiarni prawie biegnę do domu matki mojego chłopaka.
Kiedy jesteś na miejscu pukam jak najgłośniej do drzwi.
A już po chwili w drzwiach staje uśmiechnięta starsza kobieta.
-Dzień dobry pani-Mówimy z Megan jednocześnie.
-Cześć dziewczynki w czym mogę wam pomóc.
-Szukamy Petera ponoć miał dziś tu być.
-Jesteś pewna? Dziś go u mnie nie ma. podobno źle się czuł i został w swoim domu.
-A no dobrze dziękujemy-Odpowiada Meg bo ja nie mogę z siebie wydobyć, żadnego dźwięku.
Czemu on mnie oszukuje?
-Dobra to teraz musimy się wytężyć i poznać prawdę-mówi pewna siebie moja przyjaciółka a ja tylko kiwam głową.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
hej misie <3
mam nadzieję, że rozdział się podoba.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział dedykowany niesamowitej osobie --------->Wszystkiego najlepszego skarbie <3 <-----------
Życzę ci tego wymarzonego kota <3, dobrych ocen :P, szczęścia i wszystkiego czego sobie życzysz <3 <3
kocham cię jak stąd do gwiazd <3 <3 <3 ~ Karo <3

2 komentarze:

  1. :') Po pierwsze to opowiadanie jest super. Po drugi ja tu płacze ze szczęścia :') Bardzo Ci dziękuje. Ja ciebie też kocham a co do tego rozdziału.....Peter to debil :P znaczy ona nie ma jeszcze dowodów....ale i tak to debil ;) Współczuje tej dziewczynie że jej mama ma raka i nie może pojechać na studia :'( Czekam na kolejny rozdział misie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. [SPAM] Fanfiction Niall Horan, Miranda Cosgrove, Luke Hemmings Justin Bieber
    Po śmierci Clarke z równoległej klasy grupa przyjaciół postanawia pójść na imprezę. Szybko zaczynają rozumieć, że dręczenie innych nie jest dobrym pomysłem.
    http://murderous-event-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dla nas to uśmiecha dla ciebie chwila :)