poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 4


 Rozdział dla najwspanialszej ,,internetowej przyjaciółki"na calutkim świecie <3

Kiedy otwieram drzwi od domu, nieoczekiwanie zapala się światło które mnie wręcz oślepia przez co chwieje się na nogach.
Bycie pijaną to zdecydowanie nie moja mocna strona.
-A kogo my tutaj mamy? Nie sądziłem,że wrócisz dopiero teraz a w dodatku kompletnie zalana.-Mówi podniesionym głosem Daniel.
-Oj wyluzuj braciszku trzeba czasami się porządnie zabawić.-Mamrocze.
-Ta..Dobra idź się połóż spać. Jak wstaniesz to będziesz żałowała tego twojego rozluźnienia. Dobranoc.-Mówi i znika za drzwiami swojego pokoju.
Na nogach jak z waty kieruje się do łazienki. Tam szybko biorę gorący prysznic zmywam cały makijaż i ubieram się w piżamę.
Kiedy wychodzę z pomieszczenia dopiero zdaje sobie sprawę jaka jestem w tej chwili padnięta.
O niczym innym nie marze jak zamknąć oczy i spać.
Kiedy wchodzę do swojego pokoju od razu rzucam się na moje mięciutkie łóżko i odpływam w krainę morfeusza.
Nagle budzi mnie przeraźliwe pikanie.
Szybko otwieram oczy,ale od razu tego żałuję ponieważ głowa mi pęka.
Co za ból.
No i się doigrała.
Mam zdecydowanie za słabą głowę na tyle alkoholu.
Ruchem ręki zrzucam budzik na ziemie tak,że wypada z niego bateria i przestaje dzwonić.
Uff...co za ulga.
Leże jeszcze dobre pół godziny po czym cudem udaje mi się wstać z łóżka.
Idę się ubrać w jakieś ciuchy a cholerny ból głowy cały czas nie daje mi spokoju.
Kiedy wchodzę do kuchni na stoliku leży kartka zaadresowana do mnie.
                           Pewnie Ci głowa pęka więc naszykowałem tabletki. Jedna wystarczy. Mam               nadzieje,że będzie dobrze.
 Kocham Daniel.
Nie no jednak mam dość kochanego tego brata.
Szybko sięgam po pudełko z lekami leżące obok kartki. Połykam szybko tabletkę po czym siadam na taborecie głowę  opieram  o stół i czekam,aż ten cholerny ból przejdzie chociaż trochę.
Po dziesięciu minutach jest już o wiele lepiej, więc postanawiam sobie zrobić śniadanie bo,aż mi w brzuchu burczy. Robię jajecznice na bekonie. Mm pycha.
Kiedy kończę posiłek robię sobie mocną kawę i idę trochę pooglądać telewizję. Zasiadam na wygodnej kanapie i uruchamiam sprzęt. Przerzucam z kanału na kanał, jednak nie ma nic ciekawego. Postanawiam zostawić na kanale muzycznym. Jem śniadanie po czym idę na gore dopijając kawę. Wchodzę ponownie do pokoju, gdzie ubieram się i maluje. Ubrana w niebieskie jeansy i czarny t-shirt oraz tego samego koloru vansy, wychodzę z domu.niestety dziś muszę iść do tej cholernej pracy. Co za ironia losu. Czekam chwile na przystanku, który znajduje się nieopodal mieszkania. Wsiadam do czerwonego autobusu, gdzie jest mnóstwo ludzi, pewnie tak jak ja, jadących do pracy. Po 15 minutach wysiadam przed barem, w którym aktualnie pracuję od sześciu miesięcy. Wchodzę do środka i kieruje się do przebieralni, gdzie na ławce siedzi Megan. Zdziwiłam się, dlaczego miałaby tu być i to w dodatku ubrana w strój kelnerki, ponieważ miała wyjechać na studia.
ubolewałyśmy nad tym, że musi wyjechać, ale w końcu się z typ pogodziłyśmy
-Hej - Mówię niepewnie i otwieram swoją szafkę.
-Cześć - Mówi dziwnie cicho, a ja zastanawiam się, o to tutaj chodzi.
-Pewnie myślisz, skąd się tutaj wzięłam? - Zadaje pytanie, żywcem wyjęte z moich ust.
-Tak troszeczkę, bo wiesz.. jest niedziela, więc powinnaś być w drodze do Nowego Jorku. - Mówię i przebieram się w czarną sukienkę do kolan, po czym robię wysokiego kucyka.
-Nie jadę w tym roku na studia - Mówi, widać, że ją to boli. Trochę mi jej żal, bo wiem jak na to ciężko pracowała. Ale przecież nadal nie wiem o co chodzi.
-Ale jak to? Dlaczego? - Pytam patrząc na nią zdezorientowana.
-Moja mama ma raka, ja musiałam zostać. Muszę pracować.. - Mówi, pojedyncza łza wydobyła się jej z oka. Teraz to jest mi jej ogromnie żal. Nie mogę w to uwierzyć.
-Tak mi przykro Meg.. - Tylko tylko udaje mi się powiedzieć, chwile później przyciągam ją do siebie. Stoimy przytulone chyba przez 10 minut, aż Megan przestaje płakać.
-Pomogę Ci, będę oddawać Ci połowę swojej pensji. - Oświadczam stanowczo. No bo przecież jej się bardziej przydadzą, a ja mam na tę chwilę wystarczająco. Nie mam żadnych długów, które musiałabym spłacać, a Daniel ma bardzo dobrą pracę, więc nic nie stoi mi na drodze by jej pomóc. Poza tym wiem, jak to jest stracić rodziców,
-Niee Amelia. Nie możesz tego zrobić - Kręci przecząco głową.
-Mogę, to moje pieniądze, i chce je przekazać Tobie. A teraz nie dyskutuj, tylko chodź pracować - Uśmiecham się szeroko i ciągnę ją za rękę do lady. 
Od razu zabieramy się do obsługiwania klientów, jesteśmy we dwie więc szybko nam idzie. Z jednej strony cieszę się, że Meg zostaje, bo nie wiadomo z kim przyszłoby mi pracować.
Po pięciu godzinach wychodzimy z baru i kierujemy się do kawiarni na rogu. Oczywiście ja stawiam, bo Megan musi teraz sumiennie oszczędzać. Ale nie przeszkadza mi to, rozumiem ją. Wiem, że każdy może mieć problemy i to wcale nie zależy od tej osoby.
Zamawiamy nasze ulubione ciastka i kawę, po czym siadamy przy malutkim stoliku przy oknie.
Siedzimy w tej głuchej ciszy i żadna z nas się nie odzywa.
niestety po dwóch minutach nie wytrzymuję i mówię:
-Kochanie proszę nie zamartwiaj się już. pomogę Ci i zobaczysz będzie lepiej. Teraz trzeba mieć dużo nadziei, że twoja mama wyzdrowieje, a łzy i martwienie nic nie pomogą. widocznie tak miało być , a co się stało to się nie odstanie.-Kończąc przytulam ją z całej siły.
-Masz racje. A teraz już o tym nie gadajmy. Lepiej opowiedz co się wczoraj zdarzyło jak Peter odstawił mnie do domu.-Mówi i na jej usta wdziera się cwany uśmieszek.
-Nic takiego, tylko mnie odstawił do domu i tyle. Gorzej było już w domu, bo Daniel m i zrobił awanturę. Na szczęście nie gniewał się długo.
-Ty to masz super tego swojego brata-Oświadcza.
-No nie mogę zaprzeczyć, jest kochany, ale uwierz czasami mam ochotę go zatłuc-Oznajmiam i się zaczynamy śmiać.
Kiedy spoglądam przez okno albo mam zwidy, albo widzę mojego chłopaka idącego na przeciwległej ulicy. To dziwne bo miał pomagać swojej mamie tak jak wczoraj.
Ale zanim cokolwiek robię chłopak znika z pola widzenia.
-Amelia?Słyszałaś mnie-Zamyśleń wyrywa mnie głos Megan.
-Nie. Przeprasza zamyśliłam się po prostu .-Odpowiadam nieśmiało..
Megan coś jeszcze mówi, ale znowu jej nie za specjalnie słucham ponieważ moją uwagę przykuwa ta dziewczyna i chłopak z parku a potem z imprezy.
Czy to kolejny zbieg okoliczności, że widzę tą dziewczynę blisko mojego chłopaka?
No może i jest z tym swoim kolesiem, ale nie wiadomo co się stało.
-Dobra. tak to my się bawić nie będziemy. gadaj co jest grane?Od jakiś dziesięciu minut w ogóle mnie nie słuchasz.
-No widzisz bo w piątek na naszym standardowym spacerze z Peterem mijaliśmy jakąś parę. Dziewczyna jakoś ponętnie na niego spojrzała, a potem on się na nią gapił. Potem na imprezie znowu ich zobaczyłam, a teraz właśnie widziałam jak ktoś podobny do Petera idzie wzdłuż ulicy a niedługo po nim znowu ta para.
Coś serio tu jest nie tak jak powinno.-Mówię na wydechu.
-Nie możesz wydawać wyroku jak nie masz dowodów. Może to wszystko to tylko nieporozumienie i zbieg okoliczności.
- Ale Peter mnie chyba okłamał bo powiedział, że ma dziś spędzić dzień u matki a tym czasem widzę go na ulicy jak idzie dokładnie w innym kierunku.
-Spokojnie, jeszcze nie wiesz czy to na pewno jest on więc wyluzuj. Dopijmy kawę i pójdziemy do domu jego matki i się przekonamy.-Oświadcza a ja już bym chciała być w tym, domu.
Kiedy wychodzimy z kawiarni prawie biegnę do domu matki mojego chłopaka.
Kiedy jesteś na miejscu pukam jak najgłośniej do drzwi.
A już po chwili w drzwiach staje uśmiechnięta starsza kobieta.
-Dzień dobry pani-Mówimy z Megan jednocześnie.
-Cześć dziewczynki w czym mogę wam pomóc.
-Szukamy Petera ponoć miał dziś tu być.
-Jesteś pewna? Dziś go u mnie nie ma. podobno źle się czuł i został w swoim domu.
-A no dobrze dziękujemy-Odpowiada Meg bo ja nie mogę z siebie wydobyć, żadnego dźwięku.
Czemu on mnie oszukuje?
-Dobra to teraz musimy się wytężyć i poznać prawdę-mówi pewna siebie moja przyjaciółka a ja tylko kiwam głową.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
hej misie <3
mam nadzieję, że rozdział się podoba.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział dedykowany niesamowitej osobie --------->Wszystkiego najlepszego skarbie <3 <-----------
Życzę ci tego wymarzonego kota <3, dobrych ocen :P, szczęścia i wszystkiego czego sobie życzysz <3 <3
kocham cię jak stąd do gwiazd <3 <3 <3 ~ Karo <3

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 3

Kiedy jest 18:30 jestem już prawie gotowa. Jeszcze tylko buty i koniec. Cały dzień byłam w dziwnym nastroju może chociaż teraz się wyluzuje i odpoczne.
Mam nadzieję, że Peter tego wieczoru przekona mnie do siebie. Oraz zapomnę o tej aferze w parku.
Równo o 19 chłopak puka do drzwi. Mojego braciszka nie ma w domu, więc wychodzę, zamykam drzwi i w ciszy kierujemy się do samochodu Petera.
Po drodze chłopak opowiada o tym jak spędził dzień w towarzystwie swojej mamy, lecz ja nie za bardzo go słucham tylko zastanawiam się co się stanie na imprezie i czy dobrze się będziemy bawić.
Kiedy wychodzimy z auta i kierujemy się w strone klubu, dopada mnie zimny wiatr. W końcu mam krótką sukienkę i cieniutkie rajstopy. Naszczęście szybko znajdujemy się we wnątrz i robi mi się wręcz gorąco. W środku impreza już trwa. Dużo ludzi tańczy, a dokładniej ociera się o siebie. Peter ciągnie mnie za sobą do barku, gdzie zamawia nam drinki. Barman mruga do mnie, na co się odwracam. Patrzę na tłum ludzi tańczących. Kiedy Peter podaje mi kieliszek, szybko go zeruje i udaję się na parkiet. Mój chłopak zaraz za mną. Ostatecznie zatrzymujemy się po środku i zaczynamy tańczyć do głośnej i szybkiej muzyki. Po około półtorej godzinie zaczynam się  męczyć, więc postanawiam udać się do łazienki. Wchodzę do kabiny, załatwiam swoje potrzeby i wychodzę. Staję przed dużym lusterkiem i spoglądam na swoje odbicie. Wyjmuję z torebki błyszczyk i maluję usta, po czym spłukuję dłonie.
Kiedy wychodzę z toalety wpadam na jakiegoś wysokiego faceta.
Kiedy mu się przyglądam wydaje mi się jakbym go już widziała.
-Uważaj jak chodzisz złotko-Mówi zachrypniętym głosem.
-Taa...Sorki-Mówię cicho.
-Wiesz jakbyś chciała to możesz przeprosić w inny sposób-Oznajmia z cwaniackim uśmieszkiem.
-No niestety nie jestem zainteresowana-Mówię i szybko go mijam.
-Amelia! - Słyszę jak ktoś woła moje imię, odwracam się i widzę Megan. Podchodzi do mnie i całuje w policzek, jak to zwykłyśmy robić na powitanie oraz pożegnanie. Odwzajemniłam pocałunek, zostawiając na jej poliku błyszczyk, który dopiero co nałożyłam na usta.
-Megan! Co ty tu robisz? - Pytam zaskoczona jej obecnością.
-Przyszłam tu sama, chciałam się trochę rozluźnić przez egzaminami.
Megan pisze za tydzień egzaminy, dzięki którym będzie mogła podjąć pracę jako lekarz. Oczywiście nie tylko dzięki tym egzaminom zyska tę posadę.
-To wspaniale! - Mówię uśmiechnięta i patrzę na nią. Kiedy wychodzimy z łazienki  kierujemy się w stronę gdzie zostawiłam Petera ale jego już tam nie ma a to dziwne.
Gdzie on się podziewa?
Po nie udanych poszukiwaniach kieruje moją przyjaciółkę w strone baru, gdzie zamawiany sobie po mocnym drinku.
Kiedy kończymy pić idziemy na parkiet i zaczynamy tańczyć.
Jesteśmy troszkę podpite więc i rozluźnione.
Po jakichś pięciu piosenkach czuje jak duże silne ramiona oplatają mnie od tyłu.
-Już się bałem,że wyszłaś-Szepcze mi do ucha nie kto inny niż mój kochany chłopak.
Jednak ja nic nie odpowiadam i dalej kołyszę się w rytm muzyki.
Kiedy nogi karzą mi zrobić sobie przerwe siadamy na jednej z kanap i odpoczywamy.
-Bądź taki miły i idź nam po drinki-Mówi Megan do Petera.
On nie protestuje tylko kieruje się do baru.
Patrzę za nim i widzę jak specjalnie przechodzi koło jakiejś pary.
O kurna...
To ta sama laska co wtedy w parku.
I znowu jest z nią jej dość przystojny chłopak. No tak to na niego wpadłam wychodząc z toalety, dlatego mi się wydawało jakbym go już widziała.
Tym razem para siedzi wtulona w siebie, jakby byli przyklejeni klejem.
Kiedy Peter przechodzi koło nich albo mam chalucynacje albo ona puszcza mu oczko.
Jednak nie widzę jego reakcji.
Kiedy chłopak wraca patrzę na niego podejrzluwie, ale on tylko całuje mnie w usta i uśmiecha się promiennie.
Ja postanawiam nie zaprzątać sobie głowy tą dziewczyną i dziś zaszaleć.
Kiedy kończymy drinka przychodzi kolej na następnego i jeszcze następnego,aż kręci mi się w głowie.
-No dobra moje panie. Na dziś wystarczy.-Mówi głośno po czym wychodzimy z budynku.
Wiem dobrze,że jak się obudze to będę żałowała wszystkich tych drinków, ale co tam.
Impreze uważam za udaną..
No może z paroma wyjątkami...

Hejka!! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Zapraszam Was do komentowania ❤

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 2

Po tym wszystkim cała ochota na nasz spacer mi przeszła więc pożegnałam się z Peterem mówiąc, że chcę  do domu wrócić sama, on to zrozumiała, ale gdy odchodził widać było zmartwienie na jego twarzy.
Coś musi być nie tak. Może on ją zna i mają potajemny romans.To pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, albo po prostu mu się spodobała. Przecież była zgrabną blondynką . Wolę tą drugą opcję. Chociaż to też nie jest miłe.
Wchodzę do domu i zamykam drzwi na klucz i powolnym krokiem kieruje się do kuchni. Pomimo, że jest wieczór robię sobie mocną kawę i uchylam okno, pozwalając świeżemu powietrzu wlecieć do mieszkania. Kiedy kawa jest już gotowa, biorę kubek do ręki i idę do salonu gdzie siadam na kanapie, uprzednio zdejmując buty i włączam telewizor. Są wakacje, więc nic ciekawego nie leci w telewizji.
Postanawiam włączyć na program muzyczny i wypijam kawę. Po przesłuchaniu wystarczającej ilości piosenek, by moja głowa zaczęła pulsować udaję się do swojej sypialni i padam na mięciutkie łóżko. Leżę na nim chwilę wdychając zapach tulipanów, które dostałam poprzedniego dnia od Petera. Stojące w przeźroczystym wazonie świetnie komponują się z resztą wystroju. Niechętnie wstaję z białej pościeli i idę do łazienki, gdzie biorę długi prysznic. Po pół godzinie wychodzę ubrana w czystą, niebieską piżamę i siadam przy biurku. Włączam laptopa i uruchamiam skype'a. Nie mija nawet pięć minut, a widzę na ekranie imię Peter. Klikam szybko na zieloną słuchawkę.
-Hej, jak się masz? - Pyta uśmiechając się, ale na w jego oczach widać zmartwienie.
-W porządku, a ty? - Pytam i owijam pasemko włosów wokół palca. Wpatruję się w niego gniewnie.
-Widzę, że jednak coś się dzieje. - Zauważa, a ja wywracam na niego oczami.
-Ta laska z parku, to się dzieje. - Mówię szybko i czekam na jego reakcję.
-Oh daj już sobie z tym spokój Amelia! - Odpowiada głośniej niż wcześniej.
-Łatwo ci mówić-Mruczę.
-Jezu...Kocham ciebie a nie jakąś przypadkową blondynę, poza tym widziałaś ona ma chłopaka.
-Może i masz racje. Obiecujesz, że jej nie znasz?
-Oczywiście, że obiecuje skarbie. Za dużo dla mnie znaczysz, żebym teraz miał cię okłamywać - Mówi i chwilę zajmuje dotarcie do mnie to, o co go osądzałam. Niee, Peter nie mógłby mnie zdradzić. Za bardzo się kochamy, by to zniszczyć. Ma racje.
  Uwierzę mu.
Rozmawiamy jeszcze przez około godzinę, a kiedy kończymy, ktoś puka do drzwi. Schodzę szybko na dół i otwieram drzwi. To mój jakże ukochany braciszek Daniel.
-Hej, wreszcie jesteś. - Uśmiecham się ciepło i zamykam drzwi, kiedy Daniel jest już w środku. Idę za nim aż do kuchni. Patrzę, jak robi sobie kolację. W końcu spogląda na mnie.
-Czego chcesz? - Pyta powoli.
-Porozmawiać. - Odpowiadam krótko i siadam przy małym, okrągłym stole. -Niby o czym?-Dopytuje chłodno a mi zaczyna się robić smutno.
-A tak ogólnie o wszystkim. Jak Ci minął dzień? Co dziś ciekawego robiłeś?
-Serio ciebie to obchodzi?-Mruczy pod nosem.
-Albo wiesz co? Nie było tematu. Weź tu człowieku chciej porozmawiać ze swoim jedynym bratem.-Podnoszę głos i udaje się do pokoju. Nie muszę długo czekać i po chwili w drzwiach stoi Daniel.
-Dobra przepraszam mała. Po prostu miałem trudny dzień w pracy.
No tak, ta jego praca jako lekarz.
Bardzo często przez to nie ma go w domu. Dlatego kiedy tylko mogę chce trochę z nim pogadać,ale zawsze albo strzela fochy albo jest zmęczony.
Więc komunikowanie się z moim braciszkiem jest trochę trudne.
-Lepiej opowiedz co ty porabiałaś.
No i zdaje mu relacje z mojego dnia.
Kiedy opowiadam o tym zajściu w parku mówi:
-Oj raczej ten twój Peter nie jest taki, no chyba, że go dobrze nie znamy i jest skończonym idiotą. Wtedy nie chciałbym być na jego miejscu.
Gadamy jeszcze dobre pół godziny po czym chłopak idzie spać, ponieważ jest zmęczony. Natomiast ja nie mogłam usnąć i cały czas myślałam o tej parze z parku i moim chłopaku.
To w jaki sposób patrzył na tą dziewczynę...Na mnie nigdy tak nie patrzył. No, ale może naprawdę za bardzo dramatyzuje.
-No właśnie ogarnij się Amelia. On Cię kocha-Mówi głos w mojej głowie.
Z resztą nawet jak mnie oszukuje to w końcu się o tym dowiem.
Mam tylko wielką nadzieję, że tak nie będzie bo nie wiem co się stanie gdy Peter mnie zostawi. Bardzo go kocham i pewnie będę bardzo przez to cierpiała .
Moje rozmyślenia trwają do 1.00.
Jestem bardzo zmęczona a głowa mnie tak boli jakby miała zaraz wybuchnąć, więc kładę się spać.
Kiedy się budzę jest już po 11 na szczęście dziś nie muszę iść do pracy pomimo, że jest sobota i powinnam tam być, ale szef dał mi dziś wolne.
Oczywiście się z tego cieszę pomimo, że dość lubię moją pracę.
Odruchowo sprawdzam czy nikt do mnie nie dzwonił i widzę, że mam SMS od mojego chłopaka.
Mam nadzieję, że już nie jesteś zła i, że dziś spędzimy razem czas. Zadzwoń jak wstaniesz śpiąca królewno. Kocham Cię.
Nic nie poradzę, że jak czytam tą wiadomość to się uśmiecham i od razu do niego dzwonie.
Nie muszę długo czekać i w słuchawce słyszę ten jego idealny głos.
-Czy już moja królewna się obudziła?
-A owszem.
-To bardzo dobrze. Zabieram Cię dziś wieczorem, ale gdzie to ci nie powiem bo to niespodzianka. Ubierz się seksownie i czekaj na mnie około 19.
-No dobrze,ale mówiłam ci,że nie przepadam za niespodziankami.-Oświadczam zrezygnowana.
-Tak, tak. A ja ci mówiłem, że z mojej strony dostaniesz ich dużo i się musisz przyzwyczaić.-Odpowiada pewnym siebie głosem.
-Yhymm..Ta.-Mruczę.
-No to bądź gotowa. A teraz muszę kończyć bo muszę pomóc mamie. Wiesz przenoszenie pudełek i takie tam.
A no tak. Jego mama się przeprowadza i jej pomaga.
-Dobra to będę czekała.
-No to do zobaczenia słońce. Kocham cię.-Mówi i się rozłącza.
Nie wiem czemu, ale po tej rozmowie ciągle się uśmiecham.
Zapominam o wydarzeniach z wczoraj.
Teraz jedno pytanie które mnie dręczy to gdzie Peter mnie zabierze.
Zawsze wymyślał ciekawe niespodzianki więc może teraz też fajnie będzie.
Lecz ciągle mam w sobie dziwną niepewność.
Jakby coś złego miało się stać.
Co się dzieje?
------------------------------
Hej :*
Dziękujemy za komentarze i za to, że jesteście.
Kochamy was i do następnego.
<3 <3 <3

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 1

Jak co tydzień w piątek o godzinie 17 zaczynam się szykować na spacer z moim ukochanym chłopakiem Peterem. To taka nasza tradycja. Długi piątkowy spacer. Zawsze wtedy dużo rozmawiamy i się śmiejemy.
Wszystko wtedy wydaje się takie beztroskie i miłe.Mój ukochany jest moim światełkiem w tunelu.
Jest moim szczęściem, którym los mnie Bogu dzięki obdarzył.
To on nadał barwę mojemu życiu.
Po stracie rodziców czułam się nikomu nie potrzebna.
Na szczęście spotkałam Petera, który sprawił, że moje życie stało się lepsze.
Już pół roku jest w moim życiu a ja dokładnie pamiętam nasze pierwsze spotkanie.
Pierwsze spojrzenie, dotyk, pocałunek.
To wszystko było takie cudowne.
Dostałam najlepszy dar jaki można było dostać...
Moje rozmyślenia przerywa dzwonek do drzwi.
W skowronkach pędzę otworzyć.
Ponieważ bardzo dobrze wiem, że to mój ukochany.
-Hej piękna-Mówi i mnie przytula.
-Hej. Wezmę tylko torebkę i możemy iść.
-Haha no fakt. Torba to podstawowa rzecz dla kobiet.
Kiedy już idziemy wzdłuż ulicy cały czas trzymamy się za  ręce, gadamy i uśmiechamy.
Co chwila mijają nas ludzie ale my nie zwracamy na nich najmniejszej uwagi.
Jestem tylko ja Peter i nasza miłość.
Kiedy przechodzimy przez nasz ulubiony park.
Postanawiamy usiąść na jednej z ławek. I od razu mój uroczy chłopak bierze mnie w ramiona a ja się rumienie.
Cały czas siedzimy wtuleni w siebie rozmawiając o wszystkim i o niczym.
Peter zdaje mi relacje ze swojego dnia w pracy a ja mu ze swojego.
A właśnie nie wspomniałam o tym,że jestem kelnerką w małej kawiarni.
Nie jest to jakaś super praca no, ale jakiś zarobek z tego mam.
Mój Peter zaś jest mechanikiem i pracuje w firmie taty jego kolegi.
On też bogaty nie jest, no ale coś zarabia.
Kiedy kończy opowiadać historię o dziewczynie która przyszła odebrać samochód i zaczęła go podrywać. Przerywam mu i pytam.
-Ej mam być zazdrosna?-Pytam i staram się brzmieć poważnie,ale mi to nie za bardzo wychodzi bo ufam mu i wiem, że po prostu olał tą laskę.
-Oczywiście,że nie skarbie-Oznajmia poważnie,ale wybuchamy głośnym śmiechem.
Po chwili uspokajamy się i wpatrujemy sobie głęboko w oczy. Trwa cisza, przyjemna cisza.
Zamykam oczy i wsłuchuję się w odgłos natury.
-Chodź, przejdziemy się. - mówi i wstaje z zielonej, obdartej ławki. Wstaję zaraz po nim i strzepuję niewidzialny pył z ubrań. Uśmiecham się szeroko i splatam nasze palce razem. Idziemy wzdłuż parku, na około widnieją zielone, wysokie drzewa po których wspinają się małe, pomarańczowe, słodkie wiewiórki. Spoglądam na lewy profil Petera i zauważam czerwony ślad widniejący pod kołnierzem koszulki. Ignoruje ten fakt i mocniej zaciskam palce. Idziemy dalej w milczeniu, przechodzimy obok pary obściskującej się na ławce. Robi mi się niedobrze, ten chłopak prawie co nie złamie głowy tej dziewczynie. Patrzę na ubiór bruneta; jest ubrany w czarne, opięte rurki oraz biały top z zawiniętymi rękawami. Niby zwykły strój, jednak coś przykuwa moją uwagę. Ahh tak, to te tatuaże. Ma ich mnóstwo, trudno je policzyć na palcach obu rąk. Mam wrażenie, że sam przestał liczyć po dwudziestym. Dziewczyna natomiast jest zwykła, przeciętnej urody. Jasne, blond włosy opadają na jej smukłe ramiona. Ma na sobie krótkie szorty oraz kolorowy crop top. Spoglądam na mojego chłopaka i widzę, że intensywnie przygląda się blondynce. Jakby ją znał.
Marszczę brwi i cały czas patrze na mojego chłopaka.
-Może chcesz się do nich dołączyć?-Pytam zdenerwowana po dłuższej chwili.
-Wiedziałem, że długo nie wytrzymasz i się odezwiesz. Jesteś zazdrosna.-Mówi pewny siebie.
-Tak bo ty prawie pożarłeś ją wzrokiem, a  o to chyba mogę być zazdrosna.
-Oj kochanie ja tylko chciałem wiedzieć, czy moja kochana dziewczyna będzie o mnie zazdrosna;  a tak poważnie to myślałem, że naprawdę ją skądś znam, ale się pomyliłem.-Zapewnia mnie, ale jakoś mu nie do końca wierzę.
Co jest grane?
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wszystkim :)
No więc jest pierwszy rozdział. Nie za długi, ale kolejne będą lepsze.
Mamy nadzieję, że wam się podoba :)
Całusy <3 <3

Prolog

Do tej pory wszystko było takie puste...
Nic nie miało koloru ani większego znaczenia...
Po prostu żyłam... Sama...
Lecz pojawił się on...
Mój bohater...
Mój książę z bajki...
I od tej pory moje życie się zmieniło...
Wszystko zyskało sens...
Nauczyłam się być lepszą...
Lecz nadal gdzieś w sobie czuję, że czekam na coś wyjątkowego...
Na coś co całkiem odmieni mój światopogląd...
Czy kiedyś to znajde?
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 *Od autorek*
hej kochani <3
Mam nadzieję, że prolog się podoba, krótki no ale jest.
Już niedługo pojawi się pierwszy rozdział.
Zapraszamy! <3 <3 <3