Po tym wszystkim cała ochota na nasz spacer mi przeszła więc pożegnałam się z Peterem mówiąc, że chcę do domu wrócić sama, on to zrozumiała, ale gdy odchodził widać było zmartwienie na jego twarzy.
Coś musi być nie tak. Może on ją zna i mają potajemny romans.To pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, albo po prostu mu się spodobała. Przecież była zgrabną blondynką . Wolę tą drugą opcję. Chociaż to też nie jest miłe.
Wchodzę do domu i zamykam drzwi na klucz i powolnym krokiem kieruje się do kuchni. Pomimo, że jest wieczór robię sobie mocną kawę i uchylam okno, pozwalając świeżemu powietrzu wlecieć do mieszkania. Kiedy kawa jest już gotowa, biorę kubek do ręki i idę do salonu gdzie siadam na kanapie, uprzednio zdejmując buty i włączam telewizor. Są wakacje, więc nic ciekawego nie leci w telewizji.
Postanawiam włączyć na program muzyczny i wypijam kawę. Po przesłuchaniu wystarczającej ilości piosenek, by moja głowa zaczęła pulsować udaję się do swojej sypialni i padam na mięciutkie łóżko. Leżę na nim chwilę wdychając zapach tulipanów, które dostałam poprzedniego dnia od Petera. Stojące w przeźroczystym wazonie świetnie komponują się z resztą wystroju. Niechętnie wstaję z białej pościeli i idę do łazienki, gdzie biorę długi prysznic. Po pół godzinie wychodzę ubrana w czystą, niebieską piżamę i siadam przy biurku. Włączam laptopa i uruchamiam skype'a. Nie mija nawet pięć minut, a widzę na ekranie imię Peter. Klikam szybko na zieloną słuchawkę.
-Hej, jak się masz? - Pyta uśmiechając się, ale na w jego oczach widać zmartwienie.
-W porządku, a ty? - Pytam i owijam pasemko włosów wokół palca. Wpatruję się w niego gniewnie.
-Widzę, że jednak coś się dzieje. - Zauważa, a ja wywracam na niego oczami.
-Ta laska z parku, to się dzieje. - Mówię szybko i czekam na jego reakcję.
-Oh daj już sobie z tym spokój Amelia! - Odpowiada głośniej niż wcześniej.
-Łatwo ci mówić-Mruczę.
-Jezu...Kocham ciebie a nie jakąś przypadkową blondynę, poza tym widziałaś ona ma chłopaka.
-Może i masz racje. Obiecujesz, że jej nie znasz?
-Oczywiście, że obiecuje skarbie. Za dużo dla mnie znaczysz, żebym teraz miał cię okłamywać - Mówi i chwilę zajmuje dotarcie do mnie to, o co go osądzałam. Niee, Peter nie mógłby mnie zdradzić. Za bardzo się kochamy, by to zniszczyć. Ma racje.
Uwierzę mu.
Rozmawiamy jeszcze przez około godzinę, a kiedy kończymy, ktoś puka do drzwi. Schodzę szybko na dół i otwieram drzwi. To mój jakże ukochany braciszek Daniel.
-Hej, wreszcie jesteś. - Uśmiecham się ciepło i zamykam drzwi, kiedy Daniel jest już w środku. Idę za nim aż do kuchni. Patrzę, jak robi sobie kolację. W końcu spogląda na mnie.
-Czego chcesz? - Pyta powoli.
-Porozmawiać. - Odpowiadam krótko i siadam przy małym, okrągłym stole. -Niby o czym?-Dopytuje chłodno a mi zaczyna się robić smutno.
-A tak ogólnie o wszystkim. Jak Ci minął dzień? Co dziś ciekawego robiłeś?
-Serio ciebie to obchodzi?-Mruczy pod nosem.
-Albo wiesz co? Nie było tematu. Weź tu człowieku chciej porozmawiać ze swoim jedynym bratem.-Podnoszę głos i udaje się do pokoju. Nie muszę długo czekać i po chwili w drzwiach stoi Daniel.
-Dobra przepraszam mała. Po prostu miałem trudny dzień w pracy.
No tak, ta jego praca jako lekarz.
Bardzo często przez to nie ma go w domu. Dlatego kiedy tylko mogę chce trochę z nim pogadać,ale zawsze albo strzela fochy albo jest zmęczony.
Więc komunikowanie się z moim braciszkiem jest trochę trudne.
-Lepiej opowiedz co ty porabiałaś.
No i zdaje mu relacje z mojego dnia.
Kiedy opowiadam o tym zajściu w parku mówi:
-Oj raczej ten twój Peter nie jest taki, no chyba, że go dobrze nie znamy i jest skończonym idiotą. Wtedy nie chciałbym być na jego miejscu.
Gadamy jeszcze dobre pół godziny po czym chłopak idzie spać, ponieważ jest zmęczony. Natomiast ja nie mogłam usnąć i cały czas myślałam o tej parze z parku i moim chłopaku.
To w jaki sposób patrzył na tą dziewczynę...Na mnie nigdy tak nie patrzył. No, ale może naprawdę za bardzo dramatyzuje.
-No właśnie ogarnij się Amelia. On Cię kocha-Mówi głos w mojej głowie.
Z resztą nawet jak mnie oszukuje to w końcu się o tym dowiem.
Mam tylko wielką nadzieję, że tak nie będzie bo nie wiem co się stanie gdy Peter mnie zostawi. Bardzo go kocham i pewnie będę bardzo przez to cierpiała .
Moje rozmyślenia trwają do 1.00.
Jestem bardzo zmęczona a głowa mnie tak boli jakby miała zaraz wybuchnąć, więc kładę się spać.
Kiedy się budzę jest już po 11 na szczęście dziś nie muszę iść do pracy pomimo, że jest sobota i powinnam tam być, ale szef dał mi dziś wolne.
Oczywiście się z tego cieszę pomimo, że dość lubię moją pracę.
Odruchowo sprawdzam czy nikt do mnie nie dzwonił i widzę, że mam SMS od mojego chłopaka.
Mam nadzieję, że już nie jesteś zła i, że dziś spędzimy razem czas. Zadzwoń jak wstaniesz śpiąca królewno. Kocham Cię.
Nic nie poradzę, że jak czytam tą wiadomość to się uśmiecham i od razu do niego dzwonie.
Nie muszę długo czekać i w słuchawce słyszę ten jego idealny głos.
-Czy już moja królewna się obudziła?
-A owszem.
-To bardzo dobrze. Zabieram Cię dziś wieczorem, ale gdzie to ci nie powiem bo to niespodzianka. Ubierz się seksownie i czekaj na mnie około 19.
-No dobrze,ale mówiłam ci,że nie przepadam za niespodziankami.-Oświadczam zrezygnowana.
-Tak, tak. A ja ci mówiłem, że z mojej strony dostaniesz ich dużo i się musisz przyzwyczaić.-Odpowiada pewnym siebie głosem.
-Yhymm..Ta.-Mruczę.
-No to bądź gotowa. A teraz muszę kończyć bo muszę pomóc mamie. Wiesz przenoszenie pudełek i takie tam.
A no tak. Jego mama się przeprowadza i jej pomaga.
-Dobra to będę czekała.
-No to do zobaczenia słońce. Kocham cię.-Mówi i się rozłącza.
Nie wiem czemu, ale po tej rozmowie ciągle się uśmiecham.
Zapominam o wydarzeniach z wczoraj.
Teraz jedno pytanie które mnie dręczy to gdzie Peter mnie zabierze.
Zawsze wymyślał ciekawe niespodzianki więc może teraz też fajnie będzie.
Lecz ciągle mam w sobie dziwną niepewność.
Jakby coś złego miało się stać.
Co się dzieje?
------------------------------
Hej :*
Dziękujemy za komentarze i za to, że jesteście.
Kochamy was i do następnego.
<3 <3 <3
Coś musi być nie tak. Może on ją zna i mają potajemny romans.To pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, albo po prostu mu się spodobała. Przecież była zgrabną blondynką . Wolę tą drugą opcję. Chociaż to też nie jest miłe.
Wchodzę do domu i zamykam drzwi na klucz i powolnym krokiem kieruje się do kuchni. Pomimo, że jest wieczór robię sobie mocną kawę i uchylam okno, pozwalając świeżemu powietrzu wlecieć do mieszkania. Kiedy kawa jest już gotowa, biorę kubek do ręki i idę do salonu gdzie siadam na kanapie, uprzednio zdejmując buty i włączam telewizor. Są wakacje, więc nic ciekawego nie leci w telewizji.
Postanawiam włączyć na program muzyczny i wypijam kawę. Po przesłuchaniu wystarczającej ilości piosenek, by moja głowa zaczęła pulsować udaję się do swojej sypialni i padam na mięciutkie łóżko. Leżę na nim chwilę wdychając zapach tulipanów, które dostałam poprzedniego dnia od Petera. Stojące w przeźroczystym wazonie świetnie komponują się z resztą wystroju. Niechętnie wstaję z białej pościeli i idę do łazienki, gdzie biorę długi prysznic. Po pół godzinie wychodzę ubrana w czystą, niebieską piżamę i siadam przy biurku. Włączam laptopa i uruchamiam skype'a. Nie mija nawet pięć minut, a widzę na ekranie imię Peter. Klikam szybko na zieloną słuchawkę.
-Hej, jak się masz? - Pyta uśmiechając się, ale na w jego oczach widać zmartwienie.
-W porządku, a ty? - Pytam i owijam pasemko włosów wokół palca. Wpatruję się w niego gniewnie.
-Widzę, że jednak coś się dzieje. - Zauważa, a ja wywracam na niego oczami.
-Ta laska z parku, to się dzieje. - Mówię szybko i czekam na jego reakcję.
-Oh daj już sobie z tym spokój Amelia! - Odpowiada głośniej niż wcześniej.
-Łatwo ci mówić-Mruczę.
-Jezu...Kocham ciebie a nie jakąś przypadkową blondynę, poza tym widziałaś ona ma chłopaka.
-Może i masz racje. Obiecujesz, że jej nie znasz?
-Oczywiście, że obiecuje skarbie. Za dużo dla mnie znaczysz, żebym teraz miał cię okłamywać - Mówi i chwilę zajmuje dotarcie do mnie to, o co go osądzałam. Niee, Peter nie mógłby mnie zdradzić. Za bardzo się kochamy, by to zniszczyć. Ma racje.
Uwierzę mu.
Rozmawiamy jeszcze przez około godzinę, a kiedy kończymy, ktoś puka do drzwi. Schodzę szybko na dół i otwieram drzwi. To mój jakże ukochany braciszek Daniel.
-Hej, wreszcie jesteś. - Uśmiecham się ciepło i zamykam drzwi, kiedy Daniel jest już w środku. Idę za nim aż do kuchni. Patrzę, jak robi sobie kolację. W końcu spogląda na mnie.
-Czego chcesz? - Pyta powoli.
-Porozmawiać. - Odpowiadam krótko i siadam przy małym, okrągłym stole. -Niby o czym?-Dopytuje chłodno a mi zaczyna się robić smutno.
-A tak ogólnie o wszystkim. Jak Ci minął dzień? Co dziś ciekawego robiłeś?
-Serio ciebie to obchodzi?-Mruczy pod nosem.
-Albo wiesz co? Nie było tematu. Weź tu człowieku chciej porozmawiać ze swoim jedynym bratem.-Podnoszę głos i udaje się do pokoju. Nie muszę długo czekać i po chwili w drzwiach stoi Daniel.
-Dobra przepraszam mała. Po prostu miałem trudny dzień w pracy.
No tak, ta jego praca jako lekarz.
Bardzo często przez to nie ma go w domu. Dlatego kiedy tylko mogę chce trochę z nim pogadać,ale zawsze albo strzela fochy albo jest zmęczony.
Więc komunikowanie się z moim braciszkiem jest trochę trudne.
-Lepiej opowiedz co ty porabiałaś.
No i zdaje mu relacje z mojego dnia.
Kiedy opowiadam o tym zajściu w parku mówi:
-Oj raczej ten twój Peter nie jest taki, no chyba, że go dobrze nie znamy i jest skończonym idiotą. Wtedy nie chciałbym być na jego miejscu.
Gadamy jeszcze dobre pół godziny po czym chłopak idzie spać, ponieważ jest zmęczony. Natomiast ja nie mogłam usnąć i cały czas myślałam o tej parze z parku i moim chłopaku.
To w jaki sposób patrzył na tą dziewczynę...Na mnie nigdy tak nie patrzył. No, ale może naprawdę za bardzo dramatyzuje.
-No właśnie ogarnij się Amelia. On Cię kocha-Mówi głos w mojej głowie.
Z resztą nawet jak mnie oszukuje to w końcu się o tym dowiem.
Mam tylko wielką nadzieję, że tak nie będzie bo nie wiem co się stanie gdy Peter mnie zostawi. Bardzo go kocham i pewnie będę bardzo przez to cierpiała .
Moje rozmyślenia trwają do 1.00.
Jestem bardzo zmęczona a głowa mnie tak boli jakby miała zaraz wybuchnąć, więc kładę się spać.
Kiedy się budzę jest już po 11 na szczęście dziś nie muszę iść do pracy pomimo, że jest sobota i powinnam tam być, ale szef dał mi dziś wolne.
Oczywiście się z tego cieszę pomimo, że dość lubię moją pracę.
Odruchowo sprawdzam czy nikt do mnie nie dzwonił i widzę, że mam SMS od mojego chłopaka.
Mam nadzieję, że już nie jesteś zła i, że dziś spędzimy razem czas. Zadzwoń jak wstaniesz śpiąca królewno. Kocham Cię.
Nic nie poradzę, że jak czytam tą wiadomość to się uśmiecham i od razu do niego dzwonie.
Nie muszę długo czekać i w słuchawce słyszę ten jego idealny głos.
-Czy już moja królewna się obudziła?
-A owszem.
-To bardzo dobrze. Zabieram Cię dziś wieczorem, ale gdzie to ci nie powiem bo to niespodzianka. Ubierz się seksownie i czekaj na mnie około 19.
-No dobrze,ale mówiłam ci,że nie przepadam za niespodziankami.-Oświadczam zrezygnowana.
-Tak, tak. A ja ci mówiłem, że z mojej strony dostaniesz ich dużo i się musisz przyzwyczaić.-Odpowiada pewnym siebie głosem.
-Yhymm..Ta.-Mruczę.
-No to bądź gotowa. A teraz muszę kończyć bo muszę pomóc mamie. Wiesz przenoszenie pudełek i takie tam.
A no tak. Jego mama się przeprowadza i jej pomaga.
-Dobra to będę czekała.
-No to do zobaczenia słońce. Kocham cię.-Mówi i się rozłącza.
Nie wiem czemu, ale po tej rozmowie ciągle się uśmiecham.
Zapominam o wydarzeniach z wczoraj.
Teraz jedno pytanie które mnie dręczy to gdzie Peter mnie zabierze.
Zawsze wymyślał ciekawe niespodzianki więc może teraz też fajnie będzie.
Lecz ciągle mam w sobie dziwną niepewność.
Jakby coś złego miało się stać.
Co się dzieje?
------------------------------
Hej :*
Dziękujemy za komentarze i za to, że jesteście.
Kochamy was i do następnego.
<3 <3 <3
Super rozdział❤❤
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blogger Award.
OdpowiedzUsuńhttp://incubus-fanfiction.blogspot.com/2015/01/nominacje.html